2024-08-24. Wzdłuż Kanału Elbląskiego
2024-06-29. Śladami osadnictwa olęderskiego, cz. II
2024-06-15. Śladami osadnictwa olęderskiego
2023-10-19. Pałace Pojezierza Łasińskiego
2023-09-02. Z PTTK przez Barcję i Natangię
Miał to być najciekawszy odcinek całego Velo Dunajca, więc najbardziej zależało mi na dobrej pogodzie. Bez upału i żadnych niespodziewanych zjawisk atmosferycznych, bez żadnego deszczu, a za to z lekkim wiaterkiem i chowającym się od czasu do czasu słońcem, upłynął dzień, który okazał się najładniejszym na całym szlaku. Dunajec za sprawą mostów oraz mostków dla pieszych i rowerzystów pojawiał się raz z lewej, a raz z prawej strony. Na trasie miałem zaznaczonych ponad 20 punktów, z czego część z nich to drewniana architektura Małopolski.
Układ noclegów wymusił, że będzie to bardzo intensywny dzień. 84-km trasa, na której znalazło się sporo punktów zatrzymań, głównie przy drewnianych kościołach, wywoływała pewne obawy. Spoglądając jednak na ten dzień z innej strony, to tak ukształtowany profil terenu nie powinien męczyć- cały czas zjazd z cięższym podjazdem między Falsztynem a Niedzicą-Zamek. Z 84 km zrobiło się 99, ale dużego zmęczenia jednak nie odczułem.
Po otwarciu oczu widok z okna od razu wprowadza w znakomity nastrój i aż chce się wstawać.
Ruszam z samego rana z miejscowości Waksmund w kierunku miejscowości Łopuszna. Przyjazd do Gołkowic Górnych planuję w okolicach godzin 18:00-20:00. O tak wczesnej porze nie ma nikogo na trasie. Rowerzyści zaczynają pojawiać się dopiero ok. godziny 8:00. Teren i krajobraz wyborny, humor rewelacyjny i spora ekscytacja tym, co będzie dalej. Do miejscowości Łopuszna (ok. 4 km od startu) Dunajec przekraczam trzykrotnie. Pierwsze spojrzenia na Dunajec wyglądają uroczo i nie sposób nie zatrzymywać się tu na mostach i na tak blisko rzeki poprowadzonej ścieżce.
Około 7:20 docieram do Łopusznej. Tutaj miejscowi rozkładają swoje stragany, a ja udaję się pod drewniany kościół pw. św. Trójcy i św. Antoniego Opata z XV w. Do otoczonej drewnianym ogrodzeniem świątyni prowadzi bramka. Dach kościoła pokryty jest gontem, a nad nim wznosi się sygnaturka. Od zachodu dominuje wieża z izbicą. Na niej zawieszone są 3 dzwony, a najstarszy z nich pochodzi z 1540 r.
We wnętrzu najcenniejszym zabytkiem jest tryptyk z 1460 r. ze sceną Koronacji Marii, umiejscowiony w ołtarzu głównym. Dodatkowo kościół zdobią między innymi dwa barokowe ołtarze boczne, figury świętych na belce nad wejściem do nawy i rzeźby grupy Pasji na belce tęczowej.
Zaledwie kilkaset metrów od kościoła zlokalizowany jest drewniany Dwór Tetmajerów w Łopusznej (obecnie filia Muzeum Tatrzańskiego im. Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem). Wrażenie robi jego mansardowy dach pokryty gontem i odtworzona, barokowa facjata. Muzeum czynne jest od środy do niedzieli w godzinach 10:00-18:00.
Na tym fragmencie trasa rowerowa w dalszym ciągu jest najwyższej jakości, zarówno krajobrazowo, jak i nawierzchniowo, nawet jeśli jedzie się z dala od Dunajca, bo tu trasa została poprowadzona na wprost, omijając zakole rzeki. Jednak już po 2 km od Łopusznej ponownie pojawia się rzeka, a tuż przed Harklową następuje ponowna zmiana brzegu Dunajca.
Położona na prawym brzegu Dunajca miejscowość Harklowa ma do zaoferowania drewniany kościół pw. Narodzenia NMP z końca XV w., kryty gontem. Czteroboczna wieża zwieńczona hełmem pochodzi z XVII w. Z wieżyczki na sygnaturkę możemy odczytać datę 1890. Dookoła zabytku dobudowane są soboty (podcienie). Świątynia otoczona jest drewnianym murkiem, w który wbudowano kilka bramek z hełmami. Obiekt znajduje się na szlaku architektury drewnianej woj. małopolskiego.
Trafiając na mszę w Harklowej, którą słychać z kilkuset metrów, zaspokajam swą ciekawość z zewnątrz, tak aby nie przeszkodzić wiernym w uroczystości.
Na tym odcinku następuje zmiana krajobrazu. Nie czuć już tak tego klimatu, jak to było dotychczas, ale wciąż jest ładnie. Zbliżam się do drogi wojewódzkiej nr 969, która na króciutkim odcinku biegnie bardzo blisko Dunajca.
Jadę po utwardzonym wale rzeki i aby odwiedzić drewniany kościół w Dębnie, schodzę schodami do głównej drogi. Pod kościół nie podjeżdżam zbyt blisko, ponieważ ponownie trafiam na mszę. Wybieram więc stanowisko w polu i czekam na słońce, które skryło się gdzieś za chmurami. Niestety, czas ucieka, światła jak nie było, tak nie ma, a końca mszy nie słychać.
Kościół pw. św. Michała Archanioła w Dębnie to gotycka budowla zbudowana w II poł. XV w. Kilkunastometrową wieżę wzniesiono w 1601 roku. Dach przykryty jest gontem. Kościół w Dębnie to jeden z najlepiej zachowanych gotyckich, drewnianych kościołów w Polsce, pięknie wkomponowany w krajobraz, o bogatym wyposażeniu gotyckim i barokowym. To w tym kościele odbywała się ceremonia ślubu Janosika z Maryną.
Niechętnie opuszczam Dębno i wracam na szlak. Powoli zbliżam się do Jeziora Czorsztyńskiego. Tam czeka na mnie spory podjazd, a na szczycie piękny widok na zbiornik. Zanim to jednak nadejdzie, przejeżdżam ok. 9 km między barierkami, które psują nieco krajobraz.
Coś za coś i w bezpieczeństwie rowerzystów wymyślono takie zabezpieczenie. Szczególnie ta linia od brzegu jeziora jest bardzo niebezpieczna i stroma, a spadek stamtąd zapewne zakończyłby się nurkowaniem.
Między miejscowościami Falsztyn i Frydman zaczyna się podjazd. Dzieci radzą sobie z nim lepiej niż ja, ale nie jestem jedyny, który na tym odcinku schodzi z roweru.
Jezioro Czorsztyńskie lub Zbiornik Czorsztyński to zbiornik wodny na Dunajcu, który powstał w momencie zbudowania zapory wodnej w Niedzicy. Funkcją sztucznego jeziora jest ochrona przed powodzią doliny Dunajca. W czasie wezbrań rzeki gromadzony jest tu nadmiar wody. Długość jeziora wynosi 9 km, a średnia szerokość to 1,3 km. Linia brzegowa zbiornika wynosi blisko 30 km.
Za chwilę zaczyna się cudowny, dwukilometrowy zjazd. To takie dwa w jednym, czyli można odpoczywać i jednocześnie pokonywać dalszą trasę. Trzymam się więc mocno kierownicy na średnio zaciśniętych hamulcach. Nawet nie próbuję do ilu km/h mógłbym rozwinąć tu prędkość, jeśli przy oporze hamulców osiągam prawie 40 km/h. Dalej pojawiają się tereny leśne i jeziora widać zdecydowanie mniej. To dobrze, bo dużo lepiej czuję się w terenie bardziej osłoniętym naturalną roślinnością. Droga jest kręta i urokliwa.
Jadąc wzdłuż Jeziora Czorsztyńskiego, na jego końcu wyłania się zamek, który zwiedzałem zimą 2014 r., podczas wyjazdu służbowego do Zakopanego i którego zdjęcia można zobaczyć tutaj. Postanawiam podjechać na zaporę i uchwycić zamek w otoczeniu zieleni.
Zapora Niedzicy lub Zapora Czorsztyńska zbudowana została w latach 1975-1997 w przysiółku Zamek (obecnie wieś Niedzica-Zamek). Zadaniem zapory jest spiętrzanie wody Dunajca i odprowadzanie jej nadmiaru do Zbiornika Czorsztyńskiego. Poniżej zapory znajduje się Zbiornik Sromowski, który pełni rolę zbiornika wyrównawczego dla Zbiornika Czorsztyńskiego. Potężna budowla hydrotechniczna należy do największych zapór ziemnych w Polsce. Stojąc na zaporze z jednej strony mam widok na zamek, a z drugiej daleko na Tatry.
Gdy zbieram się do wyjazdu z Niedzicy-Zamek za zakrętem wyłania się bryła zabytkowej budowli. Okazuje się, że to wpisana do rejestru kaplica pw. św. Michała Archanioła z XVIII w.
Coraz bliżej do Przełomu Dunajca, ale zanim tam dojadę, pokonuję odcinek od Niedzicy-Zamek do Sromowców Wyżnych, a następnie do Sromowców Niżnych. Nad Zbiornikiem Sromowskim trasa rowerowa jest poprowadzona wzdłuż drogi, ale żadnych utrudnień tu nie ma i jedzie się całkiem dobrze. Na końcu zbiornika znajduje się kolejna zapora oddzielająca sztuczne jezioro od Dunajca.
Z zapory na Dunajcu można jeszcze raz spojrzeć na zamek, bo to ostatni taki widok. Koniec zbiorników i powrót do nieprzekształconego Dunajca, tym razem drogą, na której nie ma wydzielonej ścieżki rowerowej. Ruch tu jednak jest niewielki, więc można się zatrzymywać, choćby dla takiego krajobrazu, jak poniżej.
Sromowce Niżne i Przełom Dunajca ze Szczawnicą odwiedzaliśmy w dwójkę, dokładnie miesiąc temu podczas wycieczki pieszo-rowerowej: „Wzdłuż Dunajca, Trzy Korony i Sokolica”. Wówczas w dolinie nie było tak tłoczno, ale i pora dnia była nieco inna. W Sromowcach Niżnych pominęliśmy natomiast drewniany kościół, więc teraz przyszła okazja, aby to nadrobić.
Kościół pw. Narodzenia NMP w Sromowcach Niżnych został zbudowany w XVI w. i znajduje się na szlaku architektury drewnianej województwa małopolskiego. W roku 1988 został wyłączony z kultu, a przyczyną tego było wybudowanie nowej świątyni. W zabytkowym obiekcie utworzono galerie sztuki.
Spod zabytkowego kościoła w Sromowcach Niżnych, przez most na Dunajcu przejeżdżam do Słowacji. Z mostu mam widok na Tatry i pienińskie Trzy Korony.
Pieniński Przełom Dunajca to dolina rzeczna między Sromowcami Niżnymi a Szczawnicą. To ten fragment na całym szlaku jest najbardziej oblegany przez turystów. Na trasie pieszo-rowerowej tworzą się nawet korki, a tylu rowerów na tak małej przestrzeni w życiu jeszcze nie widziałem. Nic w tym dziwnego, bo w tej dolinie Dunajec prezentuje się najpiękniej. Zakola rzeki i skalne ściany, które sięgają do wysokości 300 metrów, tworzą tu atrakcję na skalę europejską. Najbardziej komercyjny fragment szlaku biegnie stroną słowacką i jest to jedyny na całej trasie tak długi, nieutwardzony odcinek.
Już po stronie słowackiej próbuję znaleźć dobry widok na Czerwony Klasztor i cały zespół klasztorny jednak z każdej strony mam jakąś zasłonę.
Ruszam w kierunku Szczawnicy i wiem, że będę miał tu mnóstwo zatrzymań. Powód pierwszy to oczywiście krajobraz, a powód drugi to ogromne tłumy. Manetki w rowerze pracują niemal bez przerwy, a prędkość zmienia się najbardziej na całym szlaku.
Zbliżam się do Szczawnicy i postanawiam jeszcze raz zajechać do uzdrowiska. Tutaj jest pod górę, ale mimo tego, co widać na profilu trasy, jedzie się całkiem dobrze. Schodzę z roweru dopiero w dzielnicy zdrojowej, ale nie dlatego, że nie mogę. W takich miejscach zawsze prowadzę rower i przyglądam się temu, co jest dookoła. Uzdrowisko miesiąc temu zwiedzałem bardziej w porze wieczornej, więc teraz mam okazję zobaczyć, jak to wygląda w pełnym świetle. Chwytam kilkanaście obiektów wraz z detalami i szykuję się do zjazdu w kierunku Krościenka nad Dunajcem.
W Krościenku nad Dunajcem planuję postój na jedzenie i picie. Do wsi prowadzi ścieżka rowerowa wzdłuż drogi i Dunajca. Przecinając rzekę, zjeżdżam z oficjalnego szlaku i udaję się pod kościół pw. Wszystkich Św.
Spod kościoła kieruję się w stronę XVIII-wiecznej kaplicy pw. św. Rocha, a następnie przejeżdżając obok cmentarza, docieram do punktu, w którym zatrzymuję się na obiad.
Krajobraz momentami utrzymuje się na wysokim poziomie, ale zaczynają pojawiać się braki Velo Dunajca oraz coraz częściej prowadzona trasa wzdłuż drogi wojewódzkiej nr 969 o sporym natężeniu ruchu. W przysiółku Brzegi w Tylmanowej, ze względu na zburzony most, mam 2. km objazd lewą stroną Dunajca. Nie wydłuża to na całe szczęście trasy, ale jazda wzdłuż drogi nie należy krajobrazowo do odcinków interesujących. Przez swoją nieuwagę gubię tutaj też drewniany kościół w Tylmanowej.
Za objazdem i mostkiem na Dunajcu to rzeka i Beskidy grają pierwsze skrzypce. Jestem otoczony Beskidem Wyspowym, Gorcami oraz Beskidem Sądeckim i jest to krajobraz, który spycha całą resztę na dalszy plan.
W tak ładnym otoczeniu, około godziny 17:00 dojeżdżam do Gołkowic Górnych. Tam zatrzymuję się przed drewnianym kościołem pw. św. Antoniego z 1911 r. Mimo że jest to niedziela, znajduję otwarty sklep, do którego wybieram się zaraz po zameldowaniu w miejscu noclegowym.